O mnie
Nazywam się AntykiSzewska. Prowadzę Antykwariat przy Szewskiej. Ponieważ antyki są moją pasją prywatną, bardzo się cieszę, że mogę zajmować się nimi również zawodowo. Stronę tę założyłam dla moich stałych klientów, aby mogli na bieżąco śledzić ofertę oraz dla wszystkich, którzy kochają starocie. Mam nadzieję, że odnajdziecie tu wiele nowych wiadomości i porad praktycznych.
Indie Południowe Styczeń 2012 r – z Trivandrum do Bombaju
Kto zwiedził Indie Północne mówi – Nigdy więcej do Indii! Kto był na Południu – Ależ owszem, chętnie jeszcze raz! Indie Południowe są może uboższe w zabytki, ale bogatsze w piękne krajobrazy. Południe nie przytłacza nachalnością tubylców ani nie zabija atmosfery kraju wszechobecnością zachodnich turystów. Życie płynie tu spokojnie, powolutku, z dnia na dzień w stronę wieczności.
Jedna z licznych świątyni jakiegoś lokalnego Boga w Trivandrum. Kolorowa i wesoła jak to w Indiach….
Hotel w Varkali – stary pałacyk w lokalnym stylu, obiekt współfinansowany przez państwo.Turyści mieszkają tu również w pomieszczeniach, które kiedyś zajmowała służba lub budynkach gospodarczych. Najtańszy hotel w mieście i nawet śniadanie w cenie.
Pałacyk stary ale zastawa w najlepszym wydaniu lat 70-tych… Mina przy śniadaniu nie znaczy, że było mało smaczne (przeciwnie jedzenie w Kerali pychotka), po prostu nie lubię wstawać o 7 rano….
Plaża w Varkali – chyba najniebezpieczniejsza w Indiach, raczej się tu nie popływa, fale są diabelsko mocne…
Kerala Backwaters – wioska w dżungli, którą zwiedza się płynąc łodzią.
Najtańsza możliwość przemieszczenia się z punktu A do punktu B oczywiście pociągiem….
….może być jeszcze przewiewnym autobusem…
Standardowe obrazki z punktu A, B i całej reszty alfabetu…
Gokarna (koło Goa) – malutka hipisowska plaża, spokojniejsza i bardziej kameralna niż Goa. Naprawdę polecam!!!
….choć jeśli komuś przeszkadza taki standard (brak deski czy szczur wieczorem w łazience) – to nie polecam. To i tak był najlepszy pokój na całej plaży….
Południe nie może się co prawda pochwalić Tadź Mahal, ale każdego urzeknie cudownym Hampi. Święte miasto dla Hindusów (dla turysty znaczy to tyle, że w starej części miasta można dostać tylko jedzenie wegetariańskie), zbudowane w XIV w.,praktycznie całe jest zabytkiem, którego kawałeczki miejscowa ludność przystosowała sobie do potrzeb życia.
Ochrona świętości na sposób indyjski… pod tą kupą blachy jest święty ołtarz…
Mieszkańcom zabytki siłą wdzierają się w życie…jak widać nawet w uprawę na polu…
Kobry za to są grzeczniutki…
….tutejsze małpy natomiast lubią oglądać zachód słońca z turystami….
Bombaj Europejski i ten zdecydowanie Indyjski……
Oferta jednego z licznych antykwariatów w Bombaju…
Trivandrum-Bombaj ponad 1200 km – kuchnia indyjska, muzułmańska, tybetańska – pyszne rybki w sosie w Kerali, słodziutkie banany w pikantnym cieście w górach, tybetańskie momos – pierożki z tofu i szpinakiem, maczane w sosie pomidorowym. A wszystko diabolicznie pikantne i zawsze z dużą ilością cebuli, a często i czosnku. Dla mnie zabójcze więc do każdego zamówienia moja prośba- no garlic, no onion, please! A w Bombaju? No garlic no onion nawet na wynos do Polski można zabrać. Jednak co duże miasto, to duże miasto!
Izrael – wrzesień 2014 r. Jerozolima, Morze Martwe, Betlejem, Tel Awiw.
Izrael nie jest co prawda tak odległy i egzotyczny jak Indie, ale zdecydowanie zadziwiający poprzez swoje kontrasty. Malutkie państwo, do zwiedzenia jakby się ktoś uparł w tydzień, ale to taki tydzień w ciągu którego przenosisz się z jednej kultury do innej, a czasem także „wędrujesz” w czasie.
Jerozolima – na początku września, czyli 2 -3 tygodnie po konflikcie izraelsko-palestyńskim, wydawała mi się bardzo spokojna, tradycyjna i całkowicie bezpieczna. Co prawda na żołnierzy wpadałyśmy za każdym rogiem, ale wydawali się oni raczej odprężeni i bardziej zainteresowani pogadanką z miejscowymi niż wypatrywaniem zagrożeń.
W Jerozolimie Chasydzi są wszędzie i przez cały czas, myślisz sobie więc, że tak będzie w całym Izraelu….
A później jedziesz do Tel Awiwu, o rzut beretem od Jerozolimy przecież, i masz wrażenie, że przeniosłeś się w czasie o jakiś 100 lat, a w przestrzenie pewnie z 3000 km. Chasyda, tradycji jak na lekarstwo tutaj.
Miasto jest zdecydowanie nowoczesne, ale można sobie przyjemnie poplażować. Jest też co pozwiedzać, polecam stary port Jafa, bauhausowskie Białe Miasto i muzeum sztuki – kilka naprawdę ciekawych akcentów polskich.
Trochę żałuję, że nie zdecydowałyśmy się na dłuższy pobyt w Betlejem. Bardzo normalne arabskie miasto, a takie klimaty lubię najbardziej.
Nad Morze Martwe wycieczka była tylko jednodniowa, bo noclegi są okropnie drogie, ale i tak było warto, najcieplejsza woda w jakiej się kąpałam, mogłabym wisieć w niej godzinami!
Tutaj możesz złożyć swoje zamówienie